Wodząc błędnym, zmęczonym spojrzeniem po
blednących już gwiazdach, wkraczała na rejony, których nie zwiedzał absolutnie
nikt oprócz niej samej, zazwyczaj po prostu rozmyślała o tej całej farsie
zwanej życiem, o tym co spotyka ludzi totalnie nieświadomych tego co się wokół
nich dzieje. Za to Victoria była świadoma każdej sekundy swojego nędznego
ludzkiego życia i to w formie na którą absolutnie nie zasługiwała. Na którą nie
zasługiwał nikt z żyjących ludzi… I właśnie to ją męczyło w nim najbardziej.
Niesprawiedliwość. Każdy powinien mieć na starcie taką samą szansę jak każdy
inny, nie powinniśmy być uzależnieni od setek czynników które na samym początku, jeszcze przed naszym
urodzeniem czynią nasze życie w pewnym sensie takim a nie innym i choćbyśmy
chodzili na uszach, już tego nie zmienimy. Żadną pracą, wysiłkiem, chęciami. I
ktoś mi powie, że nasze życie należy do nas i my nim kierujemy. Czy aby na
pewno? Tak, jeśli urodzę się córką/synem słynnego piłkarza, adwokata,
baseballisty czy aktora. Jeśli zaś moja matka umrze przy porodzie, a mój ojciec
był nieznany i niewpisany do aktu urodzenia? Czy wtedy również ja kieruję swoim
życiem i mam takie same szanse na sukces
jak rozpieszczone dzieciątko takiej czy siakiej panienki Madame 'Ą', 'Ę', które ma
zapewniony dożywotni byt jeszcze przed swoim urodzeniem? To oczywiste że nie, i
świat o tym wie od zarania dziejów… A świat w jej osobie miał nieprzyjemną
okazję przekonać się o tym na własnej skórze.
Długo jeszcze tak rozmyślała,
spoglądając na budzący się świat, swymi zmęczonymi oczyma w których odbijały
się blednące gwiazdy.
***
Przykra świadomość. Nigdy nie będziesz tym kim chcesz. Nie masz
takiej możliwości, aby robić to co kochasz. Wyimaginowane możliwości i brak
szans dążenia do celu zabija. Zabija fizycznie i niszczy psychikę. Do tego
‘cudowna’ przeszłość z brakiem szansy na lepsze jutro odbiera chęci do
jakichkolwiek działań. Hah. Mam rok,
aby móc spróbować czegoś co budzi we
mnie jakąkolwiek chęć do życia i radość. Radość jakiej nie daje nic innego i
jakiej nie zaznałam przez swoje nędzne 21 lat. Taniec. Aktorstwo. To przecież
nic innego jak wyzwolenie duszy poprzez cielesne, chociaż chwilowe bycie kimś
innym… Chociaż wtedy. . . Koń by się uśmiał. Te marzenia są tak błahe i
prymitywne, że wstyd mówić o nich głośno. Bo po co mówić? Aby usłyszeć kolejne:
„Co ty wiesz smarkulo o życiu, wymyśliła sobie idiotyzm, jak rozpieszczony bachor
albo szczeniacka małolata co by chciała żeby jej się świat kładł u stóp, a to
ona później wyląduje na samym dnie jako dziwka, co dzień trenując swój ARTYZM. Będziesz ty
miała swoją scenę, oby tak dalej!”
Zabija mnie to, że ludzie z możliwościami,
którzy mają szansę, marnują ją, albo nawet nie chcą. A ja? I co z tego, nawet jeśli mogę mówić o
tym że mam jakąś ‘iskrę’, I co z tego?. Bez szans. Bez sensu.
Krok za krokiem stawiała stopy ubrane w zdarte, wzorzyste trampki w
błękitne kwiatki. W zasadzie wszystko co miała na sobie było błękitne, był to
kolor który sprawiał, że na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Kolor czystego,
pięknego nieba, które rozpromienia życiodajne słońce, którego na co dzień nie
doceniamy. I dokąd niosły ją te małe stópki? Jak zwykle nie wiedziała, a cóż by
innego. Po prostu szła przed siebie nie zwracając uwagi na ludzi przechodzących
obok. Stąpała powoli z rękami w kieszeniach kopiąc małe kamyki bądź puszki po
napojach. Z pozoru była to drobna słodka dziewczynka, a jej zadziorna minka,
która miała sprawiać odrzucające wrażenie tak naprawdę wyglądała groteskowo, a
wiele osób uważało ją wprost za uroczą jak u małego dziecka. Lecz nic ją to nie
obchodziło, szła n-ty raz myśląc o tym na co jest zmuszona patrzeć. Ale ciężko określić co to dokładnie jest…
Widzi tę kobietę pierwszy raz w życiu, ale zna ją, wie że ma córeczkę, brata, kochającego
na pozór męża, dobrą pracę, że zginie w przyszłym tygodniu od dźgnięcia nożem dokonanego
przez tego samego kochającego męża…
-Przestań. To nie twoja wina- mówiła sobie wciąż. –Przecież nie masz
z tymi ludźmi nic wspólnego.
Jednak miała. I to więcej niż można by się było
spodziewać. Co noc, przed zaśnięciem miała nadzieję, że tej nocy nie zobaczy
już nic takiego. Nikogo nie pozna. Ani rano nie będzie musiała się zastanawiać,
czy to co jej się śniło spotka ją naprawdę czy to był tylko zwykły sen… Zawsze
miała nadzieję na to drugie. Niestety nie zawsze mogła na to liczyć.
Szalejesz, czekam na kolejne części :P
OdpowiedzUsuńczasem nie rozumiem niektórych słów ale jest świetne ! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) zapraszam na ciąg dalszy :)
UsuńGenialne :* <3
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze części !!!
No i oczywiście zapraszam do siebie ;)
http://juliaopwiadania.blogspot.com/
Świetne opowiadania!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, a w tym czasie zapraszam do siebie:
http://maggicstories.blogspot.com/
Swietnie. Podoba mi się że opisujesz tu myśli głównej bohaterki.Nie no twoje opowiadanie porządnie mnie wciągneło.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
zostałaś dodana do polecanych na http://dzieci-zywiolow333.blogspot.com/
Ciekawe, choć jak dla mnie jest za dużo rozmyśleń, ale ogólnie ciekawe, i mam pytanie, co oznacza skrót n-ty? Nie orientuję się w skrótach hehe : ]
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za Twój każdy budujący komentarz :) To bardzo motywuje :)
OdpowiedzUsuńn-ty oznacza 'kolejny raz' któryś z kolei ;) wiesz, matematycznie trochę :D n-ta liczba to któraś tam liczba z kolei :D
Na twoje opowiadanie zaglądałam i pewnie jeszcze nie raz zajrzę ;)