wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział I

Na razie kolejne części będę dodawać dość często (bo są już napisane) :)
Czekam na wasze opinie, komentarze, sugestie, wszystko co chcecie na ten temat powiedzieć :) Wiem że tymczasowo nie ma za wiele, ale i tak zapraszam do komentowania- w końcu to wasze opinie motywują do dalszego działania ;)
Bez dłuższych ceregieli...

***

Rozdział I 


Tik…tik…tik… ten mrugający na pustej stronie dokumentu kursor irytował ją do granic możliwości. Na pustej stronie. Bardzo pustej, tej,  która od dawna powinna być zapełniona i to nie ona jedna. Widocznie to nie był jej dzień. A raczej noc. Zegarek na pulpicie wskazywał 4 nad ranem. No tak. Można się było tego spodziewać. Dopiła zimną kawę z ukochanego sentymentalnego kubka. Był od niego, ale nie chciała o tym pamiętać, nie chciała wiedzieć dlaczego tak strasznie uwielbia ten beznamiętny zwykły kubek z pękniętym brzegiem, wystarczyła jej świadomość że po prostu tak jest i nic tego nie zmieni.
J
uż chyba po raz setny klapa laptopa została zatrzaśnięta z bezsilności dziewczyny.  O dziwo jeszcze była w całości. Klapa oczywiście. Victoria trzymała się jak zwykle wyjątkowo dobrze chociaż nic nie wskazywało że w ogóle tak jeszcze może być.  Była to dziewczyna…dziwna. Po prostu niepospolita. Odstawała od swojego otoczenia i innych ludzi w każdy możliwy sposób, co wcale nie czyniło jej życia łatwiejszym. Obserwując ją samą albo choćby jej maleńki pokoik, mógłbyś dużo wywnioskować, nawet na pierwszy rzut oka, ale tylko po to żeby po pięciu minutach  pokręcić głową i stwierdzić  że tego pokrętnego rudzielca nikt nie jest w stanie zrozumieć. Bo była to dziewczyna doprawdy niezwykła, a jej historia godna opisania, szkoda tylko że nikt jeszcze na to nie wpadł. Poza tym zapewne nikt, nigdy nie będzie w stanie zrozumieć jej ‘inności’.
   Dlaczego? Bo zwyczajnie nikt jej na tyle nie zna. A raczej jej prawdziwego ’ja’. Na co dzień Wiki była przeciętną studentką geologii. miała kilku znajomych, reszty grupy nie znosiła z nieukrywaną wzajemnością. Ale co ją obchodzi jakaś banda pozerów? Buntowniczka? Tia… ciekawe przeciwko czemu. Chyba tylko ludzkiej głupocie, ale tej wojny, choćby się jej podjęła to nigdy by nie wygrała. No bo walka z całym światem? Nie popadajmy w skrajności. Przynajmniej aż tak zdesperowana nie była.

 Poza tym jej oceny zawsze były niczego sobie, pomijając że nigdy nie przykładała do nich jakiejś wybitnej uwagi. Wykłady mijały jej na zapełnianiu pustych kartek przypadkowo dobranymi słowami łączącymi się w wybitnie zgrabną całość; bazgroły i zwykłe mazanie kulkowego długopisu zmieniało się powoli w piękne szkice i pejzażyki, jednakże nie podziwiała ich na przykład pani profesor od matematyki stosowanej, z której to nieraz w notatkach, czy na marginesach testów znajdowały się te oto ‘niedoceniane dzieła’ łamane krytyką owej profesorki. Poza tym jej prawdziwą pasją był teatr, zawsze chciała się w tej dziedzinie wykazać ale jakoś szczególnie nie umiała się wybić. To nie było zawstydzenie bo takie uczucie  u niej nie istniało ale coś czego bliżej nigdy nie umiała określić. Mniejsza. 

Bardziej smuciło ją, niż przejmowało to, że zawsze gdy próbuje coś osiągnąć, wszystkie jej plany biorą w łeb, jednak gdy nie przykłada do danej kwestii najmniejszej wagi to wszystko idzie jak po maśle.  Jednak dalej uparcie robiła wszystko żeby osiągnąć to co chce, co z tego że była całkowicie świadoma swojego przyszłego niepowodzenia. I właśnie dlatego teraz była tam gdzie była, o rzeczonej 04:03  z zaciętym spojrzeniem w pustym pokoju, Po wszystkim, mimo że była wściekła na cały świat a zwłaszcza i przede wszystkim na siebie, uwielbiała dobijać się myślą, że zrobiła co mogła a jednak i tak jej nic nie wyszło.  Więc n-ty raz z uporem maniaka otworzyła laptopa i dalej czekała na przebłysk geniuszu, żeby napisać wspaniałą  sztukę, a później ją wystawić na deskach Salki teatralnej znienawidzonej przez siebie szkoły, której była absolwentką. 


Oczywiście wszyscy w kółko powtarzali jej że to jej się nie uda, to wszystko na nic, tylko wysiłek Herkulesowy, a na koniec pół szkoły założy na nią Dejanirową koszulę, bo przekazu jej sztuki wystającej ponad ograniczone móżdżki licealistów nikt nie zrozumie. 
04:05  wypadałoby zacząć. Siedzi tu od 22:20 Otworzyła nawias didaskaliów ale nie po to żeby zapisać w nich wygląd sceny i rekwizytów, które zresztą nie były jej potrzebne bo zawsze kierowała się symboliką i prawdą przekazu której nikt nie dostrzegał. W tych didaskaliach opisywała tylko reakcje aktorów , a raczej pseudo-aktorów, bo sami jakoś nie mogą się domyśleć co robić i jakie emocje przekazywać. Po jakimś ogólnym zarysie przyszedł czas na dialogi. I znowu: za proste, za banalne, frazesowe, oklepane, nudne, to do nich nie dotrze, tego przecież nie zrozumieją, zasną… 

TRZASK. Tym razem już leżała na łóżku. Aczkolwiek nie była zrezygnowana a wściekła. Palce bębniące w pościel zapowiadały atak bezsilności. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich wdechów żeby się uspokoić, a gdy już zapadła absolutna cisza,  znużona rzeczywistością   spoglądała  przez okno dachowe swego pokoiku na poddaszu. Nocne, gwieździste niebo zawsze ją uspokajało. Chwała Bogu nie mieszkała w mieście, dusiła się tam, brakowało jej przestrzeni… oczywiście nie chodzi tutaj o przestrzeń prywatną, fizyczną, a o przestrzeń dla jej duszy i niepojętych myśli nie mieszczących się w typowym ludzkim pojęciu. Często potrzebowała wyrwać się z myślami w niebyt, zatracić się i długo stamtąd nie wracać. Czasem były to krainy wiecznej szczęśliwości, „gdzie człowiek po świecie biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie miłe i czyste”, ale  gubiła się również w mrocznych korytarzach swojej świadomości, odkrywając mroczne tajemnice, których nikt nie powinien znać… A labirynt ten  był tak zawiły, ciemny i skomplikowany, że choć sama go budowała, często nie umiała znaleźć wyjścia z ciemnej piwnicy przepełnionej gniotącymi, kłębiącymi się myślami, które były zasupłaną pętlą bez końca…
   I tak miało być i tym razem… 






6 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie, oczywiście czekam na więcej :) Jedna uwaga tło bloga przeszkadza (bynajmniej mnie) w czytaniu, może pod tekstem warto dać jednolity kolor ? Miau, miau^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawało mi się że jest w porządku, ale zdanie czytelników jest ważniejsze ;) Mam nadzieję że teraz lepiej? :)

      Usuń
  2. narazie twoje opowiadanie przebiega dosyć spokojnie. Ale ja lecę już czytać dalej bo nie mogę się doczekać dalszej części.
    http://dzieci-zywiolow333.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. mi się bardzo podoba! masz cudny szablon bloga! przeczytałam wszytkie rozdziały, i jestem zachwycona, i nabrałam troche weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, bardzo wciągające, biorę za czytanie reszty :D

    OdpowiedzUsuń
  5. zabieram się właśnie do czytania :) jak na razie zapowiada się ciekawie. życzę dużo weny :D
    http://againsttheyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń